W Polsce wszystko zaczęło się
od Dziadów – przedchrześcijańskiego zwyczaju ludowego kultywowanego
przez Słowian i Bałtów. Zasadniczym celem tych obrzędów było nawiązanie
kontaktu z duszami zmarłych i pozyskanie ich przychylności.
Dziady obchodzono dwa razy w roku – wiosną i jesienią.
Wiosenne święto zmarłych przypadało w okolicach 2 V (wedle faz
księżyca). Jesienią Dziady obchodzono w noc z 31 X na 1 XI, którą zwano
także Nocą Zaduszkową. Była ona jednocześnie przygotowaniem do
jesiennego święta zmarłych, obchodzonego w okolicach 2 XI (wedle faz
księżyca).
Dziady miały też swój odpowiednik dyń
drążonych na Halloween w krajach anglosaskich – tzw. karaboszki, maski
rzeźbione z drewna, którymi dekorowano miejsca obrzędów – miały one
symbolizować duchy.
W najbardziej pierwotnej formie obrzędu
dusze należało ugościć (np. miodem, kaszą i jajkami), aby zapewnić sobie
ich przychylność i jednocześnie pomóc im w osiągnięciu spokoju w
zaświatach. Wędrującym duszom oświetlano drogę do domu, rozpalając
ogniska na rozstajach, aby mogły spędzić tę noc wśród bliskich. Echem
tego zwyczaju są współczesne znicze. Ogień miał jednak również
uniemożliwić wyjście na świat upiorom – duszom ludzi zmarłych nagłą
śmiercią lub samobójców (między innymi w tym celu rozpalano go na
podejrzanej mogile). W niektórych regionach Polski, np. na Podhalu, w
miejscu czyjejś gwałtownej śmierci każdy przechodzący miał obowiązek
rzucić gałązkę na stos, który następnie co roku palono.
W tym dniu wspierano jałmużną żebraków (początkowo ofiarowując im dary w
naturze; żywność, surowce takie jak drewno, węgiel, skóry, glinę oraz
dzbany; później także pieniądze) aby wspominali dusze zmarłych. W tym
dniu niektóre czynności były zakazane, np. wylewanie wody po myciu
naczyń przez okno, by nie oblać zabłąkanej tam duszy i palenie w piecu,
bowiem tą drogą dusze dostawały się niekiedy do domu.
Do tego właśnie zwyczaju nawiązuje Adam
Mickiewicz w dramacie "Dziady", gdzie opisano wzywanie dusz podczas
obrzędu odbywającego się w opuszczonym miejscu kultu (kaplicy, kościele)
lub na cmentarzu. Obrzędowi przewodniczył Guślarz (Koźlarz, Huslar),
wzywający dusze zmarłych przebywających w czyśćcu, aby powiedziały,
czego potrzeba im do osiągnięcia zbawienia i aby posiliły się z żywymi.
Etnologia przedstawia jednak święto
Dziadów w trochę odmiennej postaci. Obrzędy z okazji Dziadów odbywały
się za czasów chrześcijańskich w miejscach związanych archetypowo (a
często również i lokalizacyjnie) z dawnymi ośrodkami kultu – na
wzgórzach, wzniesieniach, pod świętymi drzewami, w miejscach uważanych
za święte (czasem rzeczywiście przy kaplicach, które często były
budowane na dawnych miejscach kultu pogańskiego). Z racji swojego
charakteru Dziady często odbywały się również przy grobach przodków, na
cmentarzyskach. Mickiewiczowskie nawiązania do terminów takich jak
"czyściec" i "zbawienie" są natomiast wynikiem nałożenia i przemieszania
prastarych zwyczajów żywych od wieków wśród ludu oraz narzuconego
chrześcijaństwa.
Chrześcijaństwo wypowiedziało wojnę
starym zwyczajom. W związku z jego ekspansją lokalne, miejscowe zwyczaje
tzw. pogańskiego pochodzenia, były sukcesywnie zakazywane, a ludzie,
którzy z nich nie rezygnowali, musieli liczyć się z groźbą poważnych
konsekwencji. Stare wierzenia i zwyczaje były jednak bardzo silne –
trudno je wykorzenić przemocą. Kościół postąpił zatem pragmatycznie. To,
czego nie udało się wyprzeć nawet surowymi zakazami, zaadaptował lub
zastąpił znanymi dziś formami obrzędów – współczesnym odpowiednikiem
Dziadów są Zaduszki. Podobnie jak wiele innych chrześcijańskich świąt, i
te także opierają się na zaadaptowanych, pogańskich zwyczajach,
odzianych w nowe dekoracje.
Pozostałości dawnych świąt przetrwały
nawet do początków XX wieku. Jeszcze w latach 30’ znane były dość
powszechnie specjalne rodzaje pieczywa, które rozdawano ubogim
(zazwyczaj jako zapłatę za modlitwę w intencji zmarłych), a pierwotnie
będące przeznaczone dla dusz.
Jednym z przykładów zachowania się i
przenikania z chrześcijaństwem Dziadów jest obrzęd, jaki występował do
początków XX wieku w rejonie Latowickim. Sprzyjała temu pewna izolacja
od większych skupisk ludzkich oraz odległość od lokalnej parafii.
Podobne sytuacje, gdy dawne obrzędy zachowały ciągłość mimo przyjęcia
chrześcijaństwa (także przy częściowej zmianie charakteru obrzędowości)
miały miejsce także w Puszczy Kozienickiej, Bojkowszczyźnie i Ukraińskim
Polesiu.
Dziady w rejonie latowickim rozpoczynały
się drugiego listopada uroczystą modlitwą (tzw. "dziadami") w starej,
niezamieszkanej chacie, a następnie odprawiano je w konkretnych,
uznanych za magiczne miejscach, m.in. na miejscowym uroczysku, gdzie wg
lokalnej tradycji w dawnych wiekach znajdowało się miejsce cmentarne. W
centralnym miejscu obrzędu palono ogień, na prowadzącego obrzęd
wybierano starca i ubranego w białą szatę guślarza. Wywoływali oni
kolejno dusze zmarłych i karmili odrobinami postnego jadła moczonego w
mleku i miodzie - wierzono, że właśnie tego dnia zmarli wracają, by się
pożywić oraz także w to, że dusze trwają w zaświatach, dopóki trwa
pamięć o nich. Obowiązywała także zasada ciszy na obrzędzie oraz chusty
okrywające twarze uczestników, spojrzenia mogły spowodować porwanie
przez dusze w zaświaty. Obrzęd kończył się zawsze przed północą.
Wiara Słowian zakłada istnienie duszy
zarówno u ludzi jak i u zwierząt. Według językoznawców dusza była u
Słowian tchnieniem utożsamianym z oddechem. Zakres pojęciowy
prasłowiańskich wyrazów duch i dusza (najprawdopodobniej używanych
zamiennie) był wśród Słowian dość szeroki, o stosunkowo zatartych
granicach. Z analogii antropologicznych wynika, że elementów duchowych
według Słowian było w człowieku zapewne więcej niż tylko jeden, a ich
losy pośmiertne były różne.
Według jednej z popularnych koncepcji,
wyodrębniano dwie zasadnicze formy składowe ducha: dusze jaźni, myśli
(określająca stan własnej świadomości – za jej siedlisko uważano głowę)
oraz dusze życia, oddechu (określająca stan siły życiowej – za jej
siedlisko uważano serce lub brzuch). Jeden z tych pierwiastków jako
iskra boża stanowił reinkarnowany element życia, który po śmierci
(poprzez Wyraj Niebiański lub też Drzewo Przodków) powracał na ten
świat, by się odrodzić, drugi zaś jako cień odsyłany był jak
najwcześniej do Nawii (zaświatów), by zjednoczyć się z przodkami.
Niezależnie od wyżej wymienionego
podziału, wyodrębniano jeszcze duszę-widmo, żywota, będącą obrazem-kopią
człowieka za życia. W odniesieniu do zmarłego nazywana była wprost
nieboszczykiem, marą, zmorą lub też cieniem. Rozmieszczona była w całym
ciele (a pod pewnymi względami posiadała kilka cech wspólnych, z opisaną
wcześniej duszą życia). Po śmierci odlatywała z wiatrem, odchodziła w
zaświaty, skąd czasem (co najmniej raz do roku) mogła powracać – owego
ducha należało wówczas stosownie ugościć, gdyż mógł on jeść i pić (stąd
m.in. zwyczaj obchodzenia Dziadów czy też pozostawiania dla przodków
dodatkowego nakrycia podczas większych świąt).
Do dnia dzisiejszego na terenach
wschodniej Polski tradycja zanikła, lecz w Białorusi, Ukrainie i części
Rosji kultywowane jest wynoszenie symbolicznego jadła, w symbolicznych
dwójniakach, na groby zmarłych. Dziady odprawia też większość
współczesnych słowiańskich ruchów neopogańskich (rodzimowierczych),
zwykle pod nazwą Święta Przodków. W Krakowie co roku odbywa się
tradycyjne Święto Rękawki (Rękawka), bezpośrednio związane z pradawnym
zwyczajem wiosennego święta przodków.
Zaduszki – to właśnie
polski, współczesny odpowiednik pogańskiego święta Dziadów, za pomocą
którego Kościół Katolicki chciał połączyć stare wierzenia z nowymi.
Przypada ono 2 listopada, po dniu Wszystkich Świętych. Tego dnia ludzie
wspominają wszystkich, którzy umarli, polscy katolicy zaś konkretnie -
wszystkich wiernych zmarłych, których dusze według ich wiary przebywają
teraz w czyśćcu. Rodzimowiercy słowiańscy odprawiają Dziady za dusze,
które z różnych przyczyn nie mogą odnaleźć drogi do Nawii (zaświatów).
W Zaduszki odwiedza się cmentarze,
groby zmarłych z rodziny; istnieje tradycja zapalania świeczek czy
zniczy na grobach zmarłych oraz składania kwiatów, wieńców lub też
innego typu ozdób mających być symbolem pamięci. Tradycja stawiania
zniczy na grobach wywodzi się z dawnego pogańskiego zwyczaju rozpalania
ognisk na mogiłach.
Obecnie, zwyczajowo, groby odwiedza się raczej w dzień Wszystkich Świętych, który jest wolny od pracy.
Dawniej zwyczaj zakazywał tego dnia
wykonywania niektórych czynności, aby nie skaleczyć, nie rozgnieść czy w
inny sposób nie znieważyć odwiedzającej dom duszy. Zakazane było:
klepanie masła, deptanie kapusty, maglowanie, przędzenie i tkanie,
cięcie sieczki, wylewanie pomyj i spluwanie.
Inne oryginalne kulturowo sposoby obchodzenia tego święta to m.in. anglosaski Halloween (przypadające 31 października) i meksykański Dzień Zmarłych (hiszp.: Día de los Muertos).
Obchody Dnia Zadusznego zapoczątkował w
chrześcijaństwie w roku 998 św. Odilon, opat z Cluny, jako przeciwwagę
dla pogańskich obrządków czczących zmarłych. Słusznie wyszedł z
założenia, że, aby się ich pozbyć, nie wystarczy tylko zakazać starych
zwyczajów, trzeba także zaproponować coś w ich miejsce. Na dzień modłów
za dusze zmarłych — stąd nazwa "Zaduszki” — wyznaczył pierwszy dzień po
Wszystkich Świętych. W XIII wieku ta tradycja rozpowszechniła się w
całym Kościele katolickim. W Polsce tradycja Dnia Zadusznego zaczęła się
tworzyć już w XII wieku, a z końcem XV wieku była znana w całym kraju.
Post: Joanna Bilska-Gajdzis
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz